Autor Wiadomość
aaa4
PostWysłany: Czw 14:40, 27 Lip 2017    Temat postu:

Opowiesc Tarida-A wiec dobrze - powiedzial Zoff. - Posluchajcie, co wam powiem: kto uwaza, ze ma lepszy plan,

bedzie mogl potem o nim opowiedziec. Michael de Larrabeiti, Bombie 'owie, tom 2 -W labiryncie

Wendelow

Kiedy Farid wrocil, Czarodziejski Jezyk juz na niego czekal. Elinor spala pod drzewami, z twarza zaczerwieniona od slonca, ale Czarodziejski Jezyk stal wciaz tam, gdzie go Farid zostawil. Na jego twarzy pojawil sie wyraz ulgi, gdy zobaczyl, jak chlopiec wspina sie po zboczu.

-Slyszelismy strzaly! - zawolal, gdy Farid byl jeszcze daleko. - Myslalem, ze cie juz nigdy nie zobaczymy.

-Strzelaja do kotow - odparl Farid, padajac na trawe. Troska Czarodziejskiego Jezyka wprawila go w zaklopotanie.

"Dlaczego to tyle trwalo? Gdzie sie znowu walesales?" - oto do jakich powitan byl przyzwyczajony. Nawet twarz Smolipalucha byla zawsze zamknieta, odstreczajaca niby zaryglowane drzwi. A Czarodziejski Jezyk mial wszystko wypisane na czole: troske, radosc, zlosc, bol, milosc - chocby nawet probowal ukryc swoje uczucia, tak jak teraz, kiedy staral sie powstrzymac przed zadaniem pytania, ktore przez caly czas mial na koncu jezyka. 380

-Twoja corka ma sie dobrze - powiedzial Farid. - Dostala wiadomosc, choc siedzi zamknieta na

ostatnim pietrze w domu Capricorna. Ale Gwin potrafi sie swietnie wspinac, lepiej od

Smolipalucha, a to juz cos znaczy.

Uslyszal westchnienie ulgi, jakie wyrwalo sie z piersi Czarodziejskiego Jezyka -jakby zdjal z niego caly ciezar swiata.

-Dostalem nawet odpowiedz.

Farid wyciagnal Gwina z plecaka i trzymajac go za ogon, odwiazal karteczke od obrozki.
Iraas
PostWysłany: Pią 17:08, 02 Gru 2005    Temat postu: MZGK

http://www.mzgk.fora.pl

Forum :!:
Należące do Związku Graczy Komputerowych, który nie wymaga składek tylko rejestracji na forum.

Powered by phpBB © 2001 phpBB Group